Mój blog umarł. Zaniedbałam go.
Wybaczcie drodzy czytelnicy moich wypocin, ale nie mam jednak w sobie tyle
samozaparcia, żeby mimo padającego dysku w komuterze (już jest nowy,
większy rrr J)
i ciągłych podróży albo hardkorowych pod względem zużycia energii warsztatów
wokalnych które prowadziłam w ubiegłym tygodniu czy koncertów, znaleźć siłę,
aby w wolnej chwili usiąść przy komputerze i klikać. Miałam też ostatnio taki
czas, że wolałam czytać, oglądać i słuchać zamiast samej
genrować informacje. Zajmując się przez kilka dni moją małą
siostrzenicą też nie miałam czasu, a wieczorami sił (szacun dla
wsyztskich matek, dźwigających z uśmiechem ?kg rozwrzeszczanej słodyczy).
Niemniej jednak, już nadrabiam zaległości :)
Na początku, bardzo dziękuję za przemiłe wiadomości, jakie zgromadziły mi się na tym blogu, gdy na niego nie zaglądałam :) Zaraz zabieram się za odpowiadanie na nie!
Niecodzienną rzeczą jakasię wydarzyła
jest to, że kupiliśmy z Bartkiem bilety do Japonii. W dwie minuty podczas rozmowy
telefonicznej, zdecydowaliśmy, że ostatniego maja lecimy do Kraju Kwitnącej
Wiśni. Moje 28 urodziny spędzę więc w Tokyo! J Zawsze marzyłam, żeby znaleźć się w Japonii,
ale gdy już mogę wpisać to w swój klendarz jako pewnik, oczywiście, jak to
w mojej bliźniaczej naturze, już mam masę obaw i wątpliwośći. Chyba
najbardziej przeraża mnie to, że Tokyo jest najdroższym miasten świata i
pogubimy się tam. Ale co tam, najwyżej polecimy na ryżu z rybą, a
chodzić będziemy w kolorowych dresach, jak niemieckie emerytowane
małżeństwa podczas wycieczek do Breslau ;) Cała podróż potrwa 12 dni, a
wracając, spędzimy 3 doby w Dubaju. Ekstcytujące... J A dziś są urodziny
mojego męża J
Rano przyszła paczka z prezentem urodzinowym w postaci elektronicznej
perkusji, o której od jakiegoś czasu mi opowiadał, a którą nietstey nie w
tajemnicy, ale sprezentowałam Bartiemu na 29 urocziny. Co więc robi od rana mój
mąż? Już możecie sobie wyobrazić... J
Teraz z innej beczki. Mniej
prywatnie, choć problém dotyczy i mnie i CIebie mój czytelniku...
Ostatnio dokoła mnie jest mnóstwo
koncertów charytatywnych i innych akcji, mających uświadamiać społeczeństwo o
problemach przemocy nad ludźmi i zwierzakami oraz nakłonić nas do finansowego
wspierania leczenia chorych osob czy ratowania bezbronnych ofiar przemocy itd.
Ciągle dostaję zapytania od różnorodnych fundacji w sprawie wsparcia ich akcji.
I często, szczególnie ostatnio je przyjmuję. Myślę sobie, że to dobrze, że ludzie
nie cierpią na znieczulicę, ale pomagają sobie nawzajem.
Jednocześnie
odnajdują na YouTube masę dokumentów, które bardziej lub mniej
wyglądają na teorie spiskowe, ale ukazują faktyczne zdarzenia, które
zdaniem dokumentalistów, mają doprowadzić do stworzenia czegoś, co nazywa się
Nowym Porządkiem Świata. I to mnie napawa przerażeniem i utratą wiary w to, co
nazywamy człowieczeństwem. Mam sąsiadkę sekciarę taką jak ja, z którą
na przemian zaskakujeme się nowymi odkryciami w tej dziedzinie. Wszytsko,
co przez ostatnie miesiące zgromadziło się w mojej głowie, składa się w spójną
całość. Nie będę Was przekonywać do tego, czego sama nie jestem pewna, ale
podzielę się z Wami jedynie tym, nad czym moim zdaniem nie ma co
dyskutować, bo jest to poparte bezsprzecznymi dowodami. Bez względu na to, czy
stoi za tym mafia złożona z najzamożńiejszych i najbardziej wpływowych
ludzi tego świata zwanymi Bildenbergami, czy jedynie głupota ludzi biznesu,
którzy nie myślą długofalowymi skutkami dla całej ludzkości, a jedynie swoim
obecnym zyskiem, uważam, że należy szukać i dociekać, by być świadomym i
odpowiedzialnym.
Wiele osob słyszało o powikłaniach
związanych z podawaniem maluchom szczepionek skojarzeniowych, ale wielu
lekarzy bagatelizuje problem i przekonuje nas, że nie istnieją jednoznaczne
dowody na to iż szczepionka miałaby być bezpośrednią przyczyną chorób. Jest
jednak faktem, że w szczepionkach podawanych dzieciom znajduje się trująca rtęć.
Z tego powodu coraz więcej dzieci w ostatních latach choruje na autyzm i wiele
innych chorób. Istnieje możliwość kupienia szczepionek bez rtęci, ale trzeba o
to zawalczyć, a przede wszytskim wiedzieć o tym. Rtęć jest obecna również w
często przyjmowanych szczepionkach na grypę, które są propagowane ze względu na
biorące się niewiadomo skąd epidemie....
Druga
gałąź przemysłu farmaceutycznego, to pigułki na wszystko. Niedawno byłam chora (wyleczyłam
się domowymi sposobami mojej mamy i babci), a leżąc w łóżku oglądałam tv. W
zaledwie jednym bloku reklamowym doliczyłam się 6 reklam różnych leków. Na kondycję włosów
i paznokci, na wszytskie rodzaje kaszlu, na odchudzanie, na bóle całego ciała.
Strasznie mnie to wnerwia! Nie trzeba być niewiadomo jak mądrym, żeby wiedzieć,
że od samego łykania tabletek nikt jeszcze nigdy nie stał się szczupłym,
pięknym i zdrowym. To po jakiego wała truć się chemią, która niszczy wątrobę i
ma niewiadomo jakie skutki uboczne. Czułam się poirytowana, gdy zobaczyłam,
że moja mama przyniosła od dietetyka jakiś chrom z bóg wie czym w
„Ziarenkach Cud“, które miały ją wesprzeć w diecie. Oczywiście skrobia
modyfikowana i soja znalazły się w tych wspaniałych granulkach, których miała
łykać kilka łyżek dziennie. A daję sobie rękę uciąć, że odpowiednia ilość ruchu
i NŻT (nie żreć tyle) za to zdrowo i z głową, tak, by wykształcić w sobie
zdrowe nawyki żywieniowe i nie wywoływać efektu jojo, to jedyna rozsądna
droga. Namówiłam mamę, żeby olała te wspomagacze i okazuje się, że przez 2
miesiące już zrzuciła jakieś 5kg (przy czym otyła wcale nie była, ale...
wygląda i czuje się teraz lepiej).
Może mi
trochę odbiło na tym punkcie (jak się w coś wkręcę, to tak mam, że
zamęczam wsyzstkich dookoła swoimi rewoluzyjnymi odkryciami, przez co nikt
już nie chce ze mną gadać. Temu na Was pora i Wam tu o tym piszę ;))
Ale spróbujcie sobie przeanalizować Waszą dietę pod kątem zawartości w niej
genetycznie modyfikowanej żywność, warzyw i owoców spryskiwanych pestycydami (marketowe,
te najpiękniejsze i najtańsze na 90% takie właśnie są) i tą całą chemię,
która znajduje się we wszelkiego rodzaju przetworzonych pokarmach, na które
panuje moda, a które wystarczy tylko zalać, tylko podgrzać... W środku mają
mnóstwo konserwantów, aromatów, wzmacniaczy smaku i kilkaset rodzajów E. Jasne,
trzeba się wysilić, ale jak sobie pomyślę, że jestem tym co jem, to
plasuje się to jako sprawa priorytetowa, bo chcę być zdrowa...
Kilka
miesięcy temu wkręciłam się w temat GMO (wybaczcie, że bywam monotematyczna,
ale spędza mi to sen z powiek) i zaczęłam zwracać uwagę na to, w co
zaopatrzam naszą lodówkę, złapałam się za głowę. A i tak raczej nie
kupujeme nektarów czy napojów gazowanych, bo pijemy wodę, różne herbaty i sokiz
wyciskanych cytrusów. Nie wcinamy gotowców (poza pizzą, której najbardziej mi
będzie brakować podczas filmowych, domowych wieczorów...) Wywaliłam z lodówki
wszystkie produkty, w których znajduje się skrobia modyfikowana, glutaminian
czy lecytyna sojowa albo sama soja (o ile nie ma informacji NON GMO) czy
szalenie groźny aspartan (dodawany do Coca-Coli Zero czy gum do żucia zamiast
cukru). Wierzcie mi, że wcale nie wydajemy o wiele więcej kasy na jedzenie, a
czuję się lepiej z myślą, że staję się coraz bardziej świadomym
konsumentem i że mam wybór z którego korzystam. Odkrywamy też dzięki temu
nowe składniki i nowe smaki potraw, których wcześniej nie robiliśmy. Nie jest
to trudne. Podstawą jest wzięcie odpowiedzialnośći za to, co zjadamy i
znajdywanie zamienników dla tych produktów, które okazuje się, że są gówniane.
Trzeba na to poświęcić trochę czasu, ale gdy już się zapamięta, które
produkty należy wybierać, jest znacznie prościej. Oczywiście, etykieta
„organic“ nie daje pewności, że warzywa nie są GMO, a nawet gdy mamy
odpowiednie metki pozostaje możliwość, że producenci mogą być nieuczciwi,
łudzę się jednak, że tak nie jest. A’propos nowych smaków, zamiast niezdrowego
mleka (tu coś obalającego wieloletnią, szalenie skuteczną propagandę http://www.eioba.pl/a/1tl0/pij-mleko-bedziesz-kaleka-biala-smiercs) sięgałam
ostatnio po mleko sojowe, z który kawa zbytnio mi jednak nie smakuje. Na
szczęście Natalia Grosiak (super kobietka i bardzo zdolna artystka)
poczęstowała mnie kawą z mlekiem kokosowym oraz ryżowym. Pierwsze jest
tłuste, a drugie bardzo delikatne, więc w połączeniu są świetne. Jak umiecie
zrezygnować z kawy na krzyść białej, czerwonej i zielonej herbaty
(uwielbiam ryżową Genmaichę sprzedawaną w sklepach na wagę. Polecam!!!) lub
Yerba Mate, to super. Ja lubię smak i celebrację picia kawy, więc
poszukuję zamienników mleka. Teraz akurat piję kawę z napojem ryżowym –
eksperymentalny kubek, ale smak ciekawy J Ma w sobie kardamon, cynamon i kilka innych
aromatycznych przypraw. Ciekawa, choć moją ulubioną raczej nie
zostanie J
Kończąc
wywody o lekach i jedzeniu, dodam jeszcze jako końcowe „Amen“ to, jak bardzo
irytuje mnie fakt, że media nami manipulują, a nasze społeczeństwo staje się
coraj bardziej zidiociałe. Jesteśmy jak bydło, powtarzające pewne czynności,
podłuapujące kolejne mody i oceniające świat, bez samodzielnego dokonywania
przemyśleń na rozmaite tematy. Czytam teraz „Marinę“ Zafon’a, w której autor
pisze, że gdybyśmy choć w ¼ zastanawiali się nad tym co mówimy, świat byłby
idealny. Powrót discopolo to dla mnie kolejny dowód na to, że zamiast się
rozwijać, jedynie odtwarzamy coś co już było, kompletnie się nie
rozwijając... Motłochem łatwo manipulować, ale (jak mówi mucha do muchy) w
kupie raźniej (i w tej kupie siła).
Jestem
ziernkiem piasku, ale jeślu ktokolwiek po przeczytaniu tego zainteresuje
się bardziej którym kolwiek z tych tematów i zacznie gromadzić
wiarygodne informacje i żyć świadomiej, to będzie to mój ogromny sukces J Myślę,
że zaczynanie od samorozwoju oraz podejmowania prób wpływania na nasze
najbliższe otoczenie, a także apelowanie o pokój i niesienie sobie nawzajem pomocy,
to nasza największa siła. Żyjmy tu i teraz z otwartymi oczami, uszami i
sercami, nie jak bydło, ale jak wolni, świadomi i wartościowi ludzie. Bo tacy
jesteśmy! J
Ps. Dobrął
ktoś do końca? J Gratulacje
:P
DOBRNĘŁAM!! ;) I mimo iż faktycznie bardzo, bardzo dużo tekstu pisanego ciurkiem i w wąskiej kolumnie (co jednak ciężej się czyta ;), bynajmniej Mi). Bardzo mądry wpis i dziękuje że o tym napisałaś. sama ostatnio dużo zastanawiam się nad tym co jem i jak. Jednak wiele lat złych nawyków, dało mi się we znaki, nie pisze tu o nadwadze ale po prostu o trudnościach z odstawieniem pewnych produktów, które przyznać muszę otoczenie lubuje, a odmowa ich zjedzenia od razu jest napiętnowana. Przyznam się sama ukochana przez Polaków vegeta - mimo iż nie przepadam za solą, bardzo brakowało mi jej np. w rosole, co na szczęście przezwyciężyłam i od wielu miesięcy nie ma dla niej ani innych mieszanek przypraw miejsca w mojej kuchni. Jednak Cola, chipsy - wszelkie zajadacze stresu - ciągle podejmuje walkę, i ostatnio przegrałam. Dobrze, że napisałaś to w taki sposób. Dziękuje ;) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńaaaa i gratuluje Japonii. Wycieczka tam, to moje skryte marzenie, które wypowiadam kiedy tylko się da, aby się wreszcie spełniło;D
OdpowiedzUsuńJa nawet nie szukałam biletów, niczego nie planowałam, bo sądziłam, że kiedyś tam w przyszłości... ale natrafiła się okazja, więc ją złapaliśmy :) Więc życzę Ci tego samego! :)
UsuńFaktycznie te mieszanki przypraw do zup, to zgroza. Jak przeczytałam co znajduje się w magi (która już nie ma nic wspólnego z lubczykiem), to wyrzuciłam 3/4 butelki. Wczoraj mieliśmy rodzinę na obiedzie. Robiłam rosół z kury ekologicznej, no więc bez przyprawy maggi - bida z nędzą. Poprosiłam Teściową, żeby mi kupiła w drodze do nas. Okazało się, że kupiła (w takiej samej butelce) jakiś substytut, nazwany "przyprawą do zup, sosów i sałatek". To coś, poza wodą zawiera: roślinny hydrolizat białkowy (w tym soję), sól, substancję wzmacniającą smak i zapach, czyli glutaminian sodu, cukier, aromat, barwnik karmel i E 150 a. Do tego śladowe ilości gorczycy, mleka, jaj, pszenicy i selera. TRAGEDIA!
OdpowiedzUsuńA! Jak masz w nawykach podjadanie, to przerzuć się na coś zdrowszego! Może pestki dyni, albo suszone morele czy śliwki, bardzo zdrowe :) Ja sobie zawsze myślę, czy gdyby ktoś mi dał jakiś niezdrowy składnik, który znajduje się np. w chipsach, to czy bym go połknęła, gdyby miał postać tabletki. Odp. jest prosta. Więc w postaci chipsów też go nie tknę. Może to pomoże choć troszkę? Mam nadzieję ;) Trzymam kciuki!!
Ps. Ja też jeszcze mam daleką drogę przed sobą. Ale już obie
jesteśmy dalej niż byłyśmy ;) jest dobrze!
no jak powrót z ciszy.. to post MEGA dłuuugaśny - BRAWO! W ogóle czapka z głów, że piszesz i wyrażasz to co czujesz, co Cię dotyka, denerwuje a co inspiruje ;) ja chyba tak nie umiem.. jeśli chodzi.. o żarełko.. to kiedyś usłyszałam, że jesteś tym co jesz.. i chyba coś w tym jest.. osobiście.. czasem poddaje się łatwiźnie i robię coś na szybciora.. ale dobra zupka własnej produkcji.. nie ma nic lepszego.. mniam... a jak jeszcze powstała z produktów z babusinego ogródka..
OdpowiedzUsuńCo do Japonii... mhm..
nie martw się - BĘDZIE WSPANIALE!!!
aaa.. perkusja.. zazdroszczę.. marzy mi się "na starość kupić sobie i nauczyć się grać";-)
Ojtam ojtam, zaraz na starość :P Wpadaj na jakiś jam session we Wrocławiu, to dam Ci pograć na mężowsich garach ;)
Usuńnie kuś, bo skorzystam ;p
UsuńRacja! Dziękuje za odpowiedź i podpowiedź ;)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście lubczyk mam zamrożony, latem zrobiłam sobie zapasy ;D
Pozdrawiam serdecznie, i z chęcią poczytam jeszcze ciekawe wpisy dot. magicznych składników naszego jedzenia.
P.S. a słyszałaś o parabenach ?
Tak, czytałam o parabenach. Moja siostra popularyzuje w naszej rodzinie kremy, które się nazywają AHAVA i są wolne od parabenów. To Izraelska, bardzo dobra marka, od niedawna dostępna również w Polsce. Ale takich naturalnych kosmetyków jest chyba coraz więcej. Dostałam kiedyś kosmetyki marki Sylveco http://sylveco.pl/
OdpowiedzUsuńJak łażę po sklepach ze zdrową żywnością, to widzę mnóstwo ekologicznych środków czystości i kosmetyków również. Hitem jest i dla mnie i dla Bartka taki antyperspirant eukaliptusowy. W przeciwieństwie do tych z chemią, nie zatyka kanalików, a jest super skuteczny. Fajne są też antyperspiranty aloesowe. Polecam, bo przetestowane :)
Ps. Lubczyku pozazdroszczę ;)
Dziękuje za podpowiedź, szczególnie polecenie antyperspirantu. Jest na mojej liście zakupów ;) Pozdrawiam ;)
UsuńRadzę się zainteresowac tematem załatwienia wiz do Dubaju, nie jestem pewien czy są one potrzebne na międzylądowanie w nim. Natomiast znajomi mówili, że może być taki problem z tego co czytali o lotach do Azji przez Dubaj.
OdpowiedzUsuńTak, są potrzebne. Temat nam znajomy i ogarniamy :) Ale dzięki za podpowiedź :)
Usuńpozdrowienia!
Witaj Alicja ale sie zaczytalam , tez od jakiego czasu staram sie jesc to co zdrowe ale niestety mam problemy z podjadaniem hehe no ale jestem szczupla od zawsze wprost staram sie przytyc wiec no niezdrowo ale coz zrobic :)) pozdrawiam serdecznie i zycze udanej podróży :))
OdpowiedzUsuńps... fajnie spelniac swoje marzenia kazdy ma jakies ..;)
otylusia..
Hej Alu ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam Cię z dawnych czasów 'idolowych', że tak powiem.
W sumie wtedy pierwszy raz o Tobie usłyszałam, na jakiś czas, i zapomniałam...
Jednak... Mieszkając we Wrocławiu nie trudno było "wpaść" na Ciebie w np. Schodach do Nikąd i przypomnieć sobie o Tobie :) (przyjemnie tak patrzeć na skaczącą pełną energii iskierke, bez obrazy oczywiście ale to jest cudowne w Twoim wykonaniu :) )
Pamiętam Cie "kiedyś" (ale tylko z tego co pokazywała telewizja ) a teraz. Szczupła zadbana, wysportowana kobieta. Super, gratki i wogóle! :) Skąd Ty masz tyle energii? :D
OOo piszesz o zmianach nawyków żywieniowych. Jaka zmiana była największa?
Hmm.. Jakie nowe składniki odkryłaś? I potrawy? Jakiś przykład? Też staram się zacząć "jeść mądrze" i oczyścić swój organizm z tych wszystkich chemii.
Powodzenia Alu we wszystkim,
Trzymaj sie ! :)