Mam wrażenie, że to za dużo beznadziejnych newsów jak na tak krótki czas, w którym je sobie przyswajam, ale tego typu informacje chyba nigdy nie będą miały dobrego czasu na docieranie do czyjejkolwiek świadomości...
O temacie nr 1 czyli GMO i firmie Monsanto już na pewno większość z Was słyszała (a ja dopiero co o tym pisałam). Ale to dopiero początek teorii spiskowej, którą zaczynam dostrzegać, nie będąc przy tym typem sekciary, nie nie. Zawsze podchodzę do teorii spiskowych z przymrużeniem oka, ale ponieważ kilka osób, nagle, w ciągu minionego tygodnia wspomniało w rozmowie ze mną o Iluminatach (temat nr 2), o których nigdy wcześniej nie słyszałam, to stwierdziłam, że muszę poszperać nieco w internecie i dowiedzieć się czegoś na ten temat. Jak macie czas, to polecam zrobić to samo. Ja jestem w szoku, mimo że przecież wiem od lat, że światem rządzi pieniądz i chęć posiadania oraz możliwości decydowania o innych. Jednak jak zobaczyłam, że to nie jest tam, gdzieś, kiedyś, ale teraz i tutaj, w moim życiu i w życiu moich bliskich, to powiem Wam, że ręce mi opadają i zaczynam wątpić w sens wydawania na ten podły świat potomstwa, jeśli przyszłość ma wyglądać tak jak się zdaje, że będzie...
Tematem nr 3, ale najświeższym dla mnie z cyklu "zagłada ludzkości" o którym dziś chcę Wam powiedzieć jest projekt zakazania stosowania leków naturalnych oraz medycyny alternatywnej, który Bruksela oraz przemysł farmaceutyczny chcą wprowadzić w życie, a o którym możecie się więcej dowiedzieć tutaj.
Generalnie, przepisy gdzieś się formułują obok nas tak naprawdę, bo media nas otępiają, a ważne informacje gdzieś tam nam ulatują między meczami a telenowelami, jeśli w ogóle przedostają się do mediów w takiej formie jaka oddaje ich prawdziwy sens.
Wyobrażacie sobie, że nie możemy sami wybierać sposobu w jaki chcemy się leczyć, a ktoś może nas zmusić do przyjęcia jakiegoś leku/trucizny i to będzie legalne? Tak się stanie, jeśli pozwolimy na wprowadzenie tego projektu w życie. To nic innego jak nadawanie mocy prawnej działaniom, które mogą zabijać każdego człowieka w taki sposób, że nikogo nie oburzą.
Żeby nie dołować Was tak (sama już siebie dosyć zdołowałam tym fatalistycznym spojrzeniem na przyszłość cywilizacji :P) napiszę Wam jeszcze o kimś, od kogo dostałam dziś w tej sprawie maila, a kto jest dla mnie bardzo wyjątkowy. Chodzi o moją Ciocię, u której mieszkałam przez cały okres studiów w Warszawie. Ciocia Teresa, bo o niej mowa, nie jest moją prawdziwą rodziną, ale kontakt z Nią mam o wiele bliższy niż ze wszystkimi rodzonymi ciotkami razem wziętymi. To kobieta, która wiele razy bardzo mi zaimponowała, chociażby tym, że do swojego pięknego domu na Wilanowie zaprosiła rodzinę uchodźców (pomaga Im już od lat), a mnie samą traktowała jak swoje dziecko. Okazała mi wraz ze swoim mężem - Chrisem - bardzo wiele serca. Pierwszy raz dosłownie przygarnęła mnie do siebie, kiedy miałam jakieś 12 lat i mieszkałam w Teatrze Muzycznym Roma, gdzie trwały wielomiesięczne przygotowania do premiery musicalu "Piotruś Pan". Ciocia Teresa usłyszała przypadkiem, jak mama jednego dziecka, która opiekowała się tam dziećmi-aktorami, krzyczy na mnie. W tej samej chwili kazała mi się spakować i skontaktowała się z moimi rodzicami, aby uzyskać ich zgodę na zabranie mnie do swojego domu. Mieszkałam wtedy u Cioci i Chrisa przez kilka miesięcy. Pamiętam, jak nie dawałam żyć ich synowi - Aleksandrowi, który teraz jest wybitnym tancerzem, stacjonującym w Berlinie, ale grającym spektakle na całym świecie. Jestem z Niego potwornie dumna.
Drugi raz trafiłam do Cioci, kiedy postanowiłam pójść na studia i dać sobie na jakiś czas spokój z publicznymi występami. Wyniosłam się z mieszkania, które wynajmowałyśmy razem z Mają Sablewską i jej ówczesnym chłopakiem i zamieszkałam w pięknym domu na Wilanowie, w którym znalazłam wszystko czego było mi potrzeba, aby odnaleźć spokój i równowagę. Miałam tam poczucie bezpieczeństwa i zrozumienia, a jednocześnie nikt mnie do niczego nie zmuszał, nie naciskał. Mogłam sobie po prostu być i studiować.
Uśmiecham się mimowolnie kiedy przypominam sobie jak Ciocia uczyła mnie grać na swoim przywiezionym z Arabii Saudyjskiej akustyku "Little Donkey", jak miała w zwyczaju rzucać we mnie grejpfrutem albo pomarańczą, kiedy schodziłam rano do kuchni na śniadanie, albo jak przegadywałyśmy pół nocy, a tematy nigdy nam się nie kończyły. Pamiętam jak Chris przed świętami rozwieszał pod sufitem w salonie światełka i ozdabiał przed przyjazdem dzieci z zagranicy cały dom. Jak dbał o ogród, a co weekend biegał z samego rana razem ze spanielką - Ambą, z którą sama często wychodziłam na spacery. Jak jeździliśmy z samego rana na basen, a później na obiad do Indyjskiej restauracji, gdzie wszyscy dosłownie płakaliśmy z ostrości potraw, które do tej pory uwielbiam i które na moje wielkie szczęście, teraz Bartuś coraz lepiej sam również przygotowuje - a nie mówiłam Wam, że mam swojego Master Chef'a :)
Robi mi się żal, że ten czas wspólnego mieszkania z Ciocią i Chrisem przeminął, choć teraz mam swoją rodzinę i cudownie mi się z Nimi żyje, a Oni też mają się dobrze. Ale Ciocia i Chris są wyjątkowo dobrymi i wspaniałymi ludźmi. Zupełnie innymi od tych potworów, którzy chcą nam wciskać chemię do żył, wrrrr.
Chciałam Wam tylko wytłumaczyć, że znów Wam tu piszę pro-społecznie nie z chęci edukowania kogokolwiek, bo ze mnie taki nauczyciel jak wcale. Ale jeśli Ciocia przesłała mi prośbę o podpisanie tej petycji i rozpowszechnienie tej informacji, to to nie jest to zwykły łańcuszek, ale sprawa naprawdę istotna dla naszej wolności i dla naszego zdrowia (a dla mnie priorytetowa, bo od Cioci). Nie wiem jak Wy, ale ja wierzę, że farmaceutyki z antybiotykami na czele, mają zły wpływ na nasze zdrowie, a ponad wszystko wierzę, że każdy człowiek sam powinien decydować o tym, czy chce się leczyć czy nie, a jeśli chce, to czy ziołami, czy lekami i jakimi lekami. Nikt nie powinien nam tego z góry narzucać. Proszę Was bardzo, wejdźcie na http://www.iozn.pl/petycja/petycja.html i zapoznajcie się z tym tematem, a na końcu podpiszcie PETYCJĘ.
Z góry za to Wam DZIĘKUJĘ!!! I zdrowia życzę :)
O temacie nr 1 czyli GMO i firmie Monsanto już na pewno większość z Was słyszała (a ja dopiero co o tym pisałam). Ale to dopiero początek teorii spiskowej, którą zaczynam dostrzegać, nie będąc przy tym typem sekciary, nie nie. Zawsze podchodzę do teorii spiskowych z przymrużeniem oka, ale ponieważ kilka osób, nagle, w ciągu minionego tygodnia wspomniało w rozmowie ze mną o Iluminatach (temat nr 2), o których nigdy wcześniej nie słyszałam, to stwierdziłam, że muszę poszperać nieco w internecie i dowiedzieć się czegoś na ten temat. Jak macie czas, to polecam zrobić to samo. Ja jestem w szoku, mimo że przecież wiem od lat, że światem rządzi pieniądz i chęć posiadania oraz możliwości decydowania o innych. Jednak jak zobaczyłam, że to nie jest tam, gdzieś, kiedyś, ale teraz i tutaj, w moim życiu i w życiu moich bliskich, to powiem Wam, że ręce mi opadają i zaczynam wątpić w sens wydawania na ten podły świat potomstwa, jeśli przyszłość ma wyglądać tak jak się zdaje, że będzie...
Tematem nr 3, ale najświeższym dla mnie z cyklu "zagłada ludzkości" o którym dziś chcę Wam powiedzieć jest projekt zakazania stosowania leków naturalnych oraz medycyny alternatywnej, który Bruksela oraz przemysł farmaceutyczny chcą wprowadzić w życie, a o którym możecie się więcej dowiedzieć tutaj.
Generalnie, przepisy gdzieś się formułują obok nas tak naprawdę, bo media nas otępiają, a ważne informacje gdzieś tam nam ulatują między meczami a telenowelami, jeśli w ogóle przedostają się do mediów w takiej formie jaka oddaje ich prawdziwy sens.
Wyobrażacie sobie, że nie możemy sami wybierać sposobu w jaki chcemy się leczyć, a ktoś może nas zmusić do przyjęcia jakiegoś leku/trucizny i to będzie legalne? Tak się stanie, jeśli pozwolimy na wprowadzenie tego projektu w życie. To nic innego jak nadawanie mocy prawnej działaniom, które mogą zabijać każdego człowieka w taki sposób, że nikogo nie oburzą.
Żeby nie dołować Was tak (sama już siebie dosyć zdołowałam tym fatalistycznym spojrzeniem na przyszłość cywilizacji :P) napiszę Wam jeszcze o kimś, od kogo dostałam dziś w tej sprawie maila, a kto jest dla mnie bardzo wyjątkowy. Chodzi o moją Ciocię, u której mieszkałam przez cały okres studiów w Warszawie. Ciocia Teresa, bo o niej mowa, nie jest moją prawdziwą rodziną, ale kontakt z Nią mam o wiele bliższy niż ze wszystkimi rodzonymi ciotkami razem wziętymi. To kobieta, która wiele razy bardzo mi zaimponowała, chociażby tym, że do swojego pięknego domu na Wilanowie zaprosiła rodzinę uchodźców (pomaga Im już od lat), a mnie samą traktowała jak swoje dziecko. Okazała mi wraz ze swoim mężem - Chrisem - bardzo wiele serca. Pierwszy raz dosłownie przygarnęła mnie do siebie, kiedy miałam jakieś 12 lat i mieszkałam w Teatrze Muzycznym Roma, gdzie trwały wielomiesięczne przygotowania do premiery musicalu "Piotruś Pan". Ciocia Teresa usłyszała przypadkiem, jak mama jednego dziecka, która opiekowała się tam dziećmi-aktorami, krzyczy na mnie. W tej samej chwili kazała mi się spakować i skontaktowała się z moimi rodzicami, aby uzyskać ich zgodę na zabranie mnie do swojego domu. Mieszkałam wtedy u Cioci i Chrisa przez kilka miesięcy. Pamiętam, jak nie dawałam żyć ich synowi - Aleksandrowi, który teraz jest wybitnym tancerzem, stacjonującym w Berlinie, ale grającym spektakle na całym świecie. Jestem z Niego potwornie dumna.
Drugi raz trafiłam do Cioci, kiedy postanowiłam pójść na studia i dać sobie na jakiś czas spokój z publicznymi występami. Wyniosłam się z mieszkania, które wynajmowałyśmy razem z Mają Sablewską i jej ówczesnym chłopakiem i zamieszkałam w pięknym domu na Wilanowie, w którym znalazłam wszystko czego było mi potrzeba, aby odnaleźć spokój i równowagę. Miałam tam poczucie bezpieczeństwa i zrozumienia, a jednocześnie nikt mnie do niczego nie zmuszał, nie naciskał. Mogłam sobie po prostu być i studiować.
Uśmiecham się mimowolnie kiedy przypominam sobie jak Ciocia uczyła mnie grać na swoim przywiezionym z Arabii Saudyjskiej akustyku "Little Donkey", jak miała w zwyczaju rzucać we mnie grejpfrutem albo pomarańczą, kiedy schodziłam rano do kuchni na śniadanie, albo jak przegadywałyśmy pół nocy, a tematy nigdy nam się nie kończyły. Pamiętam jak Chris przed świętami rozwieszał pod sufitem w salonie światełka i ozdabiał przed przyjazdem dzieci z zagranicy cały dom. Jak dbał o ogród, a co weekend biegał z samego rana razem ze spanielką - Ambą, z którą sama często wychodziłam na spacery. Jak jeździliśmy z samego rana na basen, a później na obiad do Indyjskiej restauracji, gdzie wszyscy dosłownie płakaliśmy z ostrości potraw, które do tej pory uwielbiam i które na moje wielkie szczęście, teraz Bartuś coraz lepiej sam również przygotowuje - a nie mówiłam Wam, że mam swojego Master Chef'a :)
Robi mi się żal, że ten czas wspólnego mieszkania z Ciocią i Chrisem przeminął, choć teraz mam swoją rodzinę i cudownie mi się z Nimi żyje, a Oni też mają się dobrze. Ale Ciocia i Chris są wyjątkowo dobrymi i wspaniałymi ludźmi. Zupełnie innymi od tych potworów, którzy chcą nam wciskać chemię do żył, wrrrr.
Chciałam Wam tylko wytłumaczyć, że znów Wam tu piszę pro-społecznie nie z chęci edukowania kogokolwiek, bo ze mnie taki nauczyciel jak wcale. Ale jeśli Ciocia przesłała mi prośbę o podpisanie tej petycji i rozpowszechnienie tej informacji, to to nie jest to zwykły łańcuszek, ale sprawa naprawdę istotna dla naszej wolności i dla naszego zdrowia (a dla mnie priorytetowa, bo od Cioci). Nie wiem jak Wy, ale ja wierzę, że farmaceutyki z antybiotykami na czele, mają zły wpływ na nasze zdrowie, a ponad wszystko wierzę, że każdy człowiek sam powinien decydować o tym, czy chce się leczyć czy nie, a jeśli chce, to czy ziołami, czy lekami i jakimi lekami. Nikt nie powinien nam tego z góry narzucać. Proszę Was bardzo, wejdźcie na http://www.iozn.pl/petycja/petycja.html i zapoznajcie się z tym tematem, a na końcu podpiszcie PETYCJĘ.
Z góry za to Wam DZIĘKUJĘ!!! I zdrowia życzę :)
Witaj, jestem Twoją wielką fanką. Album Vintage jest prześwietny - słucham go codziennie już od ponad pół roku ; )
OdpowiedzUsuńNigdy szczególnie nie lubiłam polskiej muzyki, ani nie myślałam, że piosenki wykonywane właśnie przez polskich artystów mogą być aż tak świetne. Mam nadzieję, że kiedyś w przyszłości będzie mi dane Cię spotkać ; )
Bożena
zuzixx@op.pl
Bardzo dziękuję!!! :) Miło się dowiedzieć, że komuś się płyta podoba :) Ja też mam nadzieję, że będzie nam dane się spotkać! Pozdrawiam!
Usuń