23 wrz 2015

JA-NOSZę, bo nazwisko zobowiązuje!

      O mały włos nie popełniłam kuchennego harakiri. Ostry nóż i tępa właścicielka (szkoda, że nie na odwrót) zaowocowały wbiciem ostrza noża między kciuk a palec wskazujący. Więc niedzielny poranek spędziłam na pogotowiu, na którym omal nie zemdlałam w trakcie szycia rany. Ale później dzień był już przyjemny, bo celebrowaliśmy w gronie rodzinnym roczek naszego Tymka :) Teraz typowe zdanie, bez którego nie może się obejść - jak ten czas zapierdziela! A mój syn już taki duży! :) Niesamowite, jak dużo szczęścia może nam dać inny człowiek, bez specjalnego starania się o to, by nas uszczęśliwiać...
To był wyjątkowy rok. Momentami bardzo trudny i stresujący, ale też obfitujący w tyle radości i wzruszeń, że chyba w ciągu całego swojego życia nie doświadczyłam ich tak wiele. Co wieczór dziękuję Tymkowi, że mogę być jego mamą. Nieidealną, ale bardzo starającą się, bez wątpienia najlepszą jaką ma ;)



      Co do mojej pasjoroboty, to nagrywamy ostatnią piosenką na nową płytę. Długo to trwało, ale wreszcie będzie kompletna i gotowa do wydania. Mam nadzieję, że na początku przyszłego roku będzie w sklepach i będziecie mogli słuchać tych moich pieśni życia :) Ciągnie się to w nieskończoność mam wrażenie, ale Tymek musiał mieć pierwszeństwo w wyjściu na świat, nie było innej opcji :P 
Łaknę koncertów jak alkoholik na odwyku łaknie procentowej flaszki. Zazdroszczę Bartkowi, który więcej dni spędza na scenie niż poza nią. Choć nie wyobrażam sobie teraz tak podróżować i nie być przy Tymku. Wpadać czasem do domu na 2-3h i znów pakować się do busa, żeby jechać np. do Rzeszowa, a stamtąd do Szczecina. Wtedy nasze kp padłoby na pysk, a i serce by mi pękało po trochu, aż kiedyś zostałyby po mnie szczątki, bo rozpadłabym się na drobne z tej tęsknoty i wyrzutów sumienia. Podziwiam kobiety, które po pół roku macierzyńskiego wracają do pracy i zostawiają pod czyjąś opieką swoje dzieci. Wiem, często nie mają zbytniego wyboru. Mi się udaje zabierać gdzieś tymka ze sobą od czasu do czasu jak mam "robotę w terenie", albo instytucje babć nas ratują. Dobrze być swoim szefem :P 
Ale wracając do tematu, ja jak narazie pozostaję przy jeżdżeniu wózkiem albo przy noszeniu się! O! Bo to nasze nowe odkrycie :) Oboje z Tymkiem zakochaliśmy się w Tuli. Jeśli komukolwiek kiedykolwiek będę mogła doradzić jakieś nosidło, to tylko tego typu - ergonomiczne, naturalnie dopasowujące się do krzywizn dziecka, a którym maluch ma szeroko nóżki, a nie wisi jak w nosidłach-wisiadłach. Ktoś pięknie napisał na jednym z forów przy temacie nosideł, a'propos tych nieergonomicznych wisiadeł, że jeśli ktoś chce wsadzić do tego dziecko, to niech najpierw założy sobie podpaskę i za majty podniesie się w górę. I niech sobie tak wisi... Tak się czują dzieci w beznadziejnych, nieprzystosowanych do zdrowego noszenia wisiadłach. Dość obrazowo, co? ;)
A ja się wczuwam jak zwykle w kolejny dzieciowy temat, jak na matkę wariatkę przystało. Ale znowu zbieg okoliczności nastąpił, który odbieram jako wskazówkę, bo gdy zamówiłam nosidło, odezwała się do mnie znajoma, z zaproszeniem nas do akcji #nicminiewisi i do wzięcia udziału w projekcie Portret Chustowy. Więc w najbliższy pon. 28.09 o 17:30 będziemy się nosić na Pergoli we WrocLove :) Wpadajcie mamuśki i tatusiowie noszący lub chcący prawidłowo nosić swoje dzieci :) 
A my się nosimy tak :) 



      

9 komentarzy:

  1. Haha, zdecydowanie tak! Nazwisko jak nic zobowiązuję. Ja w sumie powinnam pić, bo (mam ciąg - Maciąg) ;D
    Ale noszenie uwielbiam zdecydowanie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. My się nosimy niemal od urodzenia Leo:-) Najpierw była chusta, a odkąd młody usiadł mamy mei tai. Bliskość jaka wtedy się tworzy z dzieckiem jest wspaniała, a widzieć jak dziecię spokojne i bezpieczne, zasypia w Twoich ramionach bezcenne... Pozdrawiamy!:-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie się nosicie. My mamy identyczną Tulę i co najważniejsze tata też tuli :) Wspaniali sa Ci wrześniowi. chłopcy - Olek ma urodziny jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  4. My też nosimy i tylko w tuli:) zapraszam w nasze skromne progi razburzarazsloneczko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozdrawiam ,kiedyś też wbiłam sobie nóż w takie samo miejsce ,gdzie Ty,też mi szyli.Zagoiło się bez śladu ,pamiętaj,aby nie zdieli Ci za szybko szwów.Szwy w miejscach w ,których pracują zostawia się dłużej,niestety nie wszyscy zdejmujący szwy o tym wiedzą.Gdybyś po zdjęciu szwów czyła zgrubienie, tym też się nie przejmuj,bo to po pewnym czasie się "roozejdzie".Dużo zdrowia dla syneczka,a dla Was mnóstwa fajnych i cudownych doznań związanych z rozwojem małego człowieczka.Pozdrawiam Noneczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ilona, dzięki za dobrą radę i życzenia :) Pozdrawiamy!

      Usuń
  6. Świetny wózek ;-) jaka to firma?

    OdpowiedzUsuń