26 lut 2013

catch the moment

Bartek gra właśnie koncert z naszym kolegą, świetnym skrzypkiem Janem Gałachem, a ja mając pomysł na piosenkę i korzystając z wolnej chaty odpaliłam studyjny sprzęcior i przeobraziłam się mentalnie na 4h w mojego męża, który całymi dniami może tworzyć przy kompie muzykę. Tak mnie wciągnęło układanie sampli i nagrywanie na klawiaturze różnych instrumentów o milionie barw, że ocknęłam się jak bolał mnie tyłek i kręgosłup. Oby to był początek obecności weny w tym domu. Przez ostatnie dni, mnóstwo tematów przewijało mi się przez głowę, ale nie potrafiłam ani jednego z nich przeobrazić w najmniejszy fragment tekstu. Dzisiaj napisałam o czymś, co jest ważne i było to tak naturalne.. niech rano też brzmi tak jak dziś, proszę...

Zdjęć kolczyków sutaszowych ciągle nie zrobiłam. Jutro to zrobię! Ta deklaracja pisemna może mnie zmotywuje... Mam za to kilka fotek z jednego z naszych zimowych jeszcze PSAcerów





    

   

1 komentarz:

  1. Pies w domu - szczęście w domu :)
    o i nagrywaj nagrywaj pisz pisz .. czekam(y) na kolejną zaje.. świetną płytę ! :)

    Pzdr.
    Agata

    OdpowiedzUsuń