4 wrz 2012

koncert widmo i deMolka

W miniony weekend graliśmy z HooDoo w Chorzowie, a solo śpiewałam na Dog Fun Fest we WrocLove. Ale niewątpliwym hitem weekendu był koncert (albo raczej jego brak) z Natural Dread Killaz, jaki miał zagrać w zastępstwie za swojego kolegę mój Bartek. Przygotowywał się do tego grania przez 3 dni. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że organizator nie miał doświadczenia w przygotowywaniu tego typu imprez i nie dość, że podobno nie ogarnął pozwolenia na granie do późnych godzin nocnych, to nie zapłacił pieniędzy firmie, która wystawiała scenę. Właściciel tej firmy postawił ultimatum - albo natychmiast dostaną pieniądze, albo zwijają scenę i na tym koniec imprezy, organizator gdzieś zniknął w poszukiwaniu gotówki. Najwyraźniej miał problem z szybkim powrotem na miejsce wydarzenia. W tym czasie cała publiczność i wszyscy wykonawcy byli zmuszeni po prostu czekać. Po mniej więcej 3h trwania w tym zawieszeniu, na scenę weszli hip-hop'owcy i zagrali swoje. Ale gdy kończyli, do NDK dotarła informacja, że prewencja już jest w drodze i kolejnego występu już na pewno nie będzie. Tak więc po 5h marznięcia, a później siedzenia w samochodzie, wróciliśmy do domu... Szkoda, że tak się stało, bo bardzo chciałam usłyszeć NDK'ów z moim mężem na za bębnami (albo mego męża z NDK'ami :)) tym bardziej, że odwiedził nas przyjaciel Bartka, z którym bardzo dawno się nie widzieliśmy i z chęcią posiedzielibyśmy sobie przy winku w domu, gdybyśmy wiedzieli, że z koncertu będą nici...
Nie mogę nie napisać też o małej :) Molka dziś przeszła samą siebie w psoceniu. Obudziła nas b. wcześnie, bo świeciło nam słońce w oczy, co jej widocznie też przeszkadzało. Ale i tak musieliśmy wstawać, bo umówiliśmy się na tresurę w parku. Więc dzień zaczął się pięknie, ale jak wróciliśmy do domu i wypuściłam ją do ogródka, momentalnie wydarła geowłókninę, która leży pod korą między choinkami, tworzącymi żywopłot. Pewnie wyczuła coś pod nią, albo znalazła jakiś rożek i po prostu sobie uznała, że to świetne do ciągnięcia. Tak czy inaczej, zrobiła niezły burdel. Później, ponieważ zdjęłam poszewki z poduszek do mebli tarasowych, aby je uprać, chętnie też zatopiła swoje małe ząbki w gąbce, na której się siedzi. I tak cały czas coś działała. Jeszcze chwilę temu przeszkadzała mi tu w klikaniu, bo miała ochotę na zabawę i właziła mi na maczka. Ale teraz padła na kanapie, z główką opartą o moją rękę i śpi ten psi aniołek (psiniołek czy psianiołek? :)), a ja wybaczam jej wszystkie dzisiejsze występki. Jutro rano znów jedziemy do parku na zajęcia, a później będę kontynuować rozpracowywanie techniki śpiewania SLS w którą od wczoraj mocno się wkręcam i przygotowywać się do czwartkowej sesji zdjęciowej, ale o jednym i drugim pewnie Wam jeszcze napiszę :) Spokojnej nocy wszystkim...

Ps. Na zdjęciach 'Molka zadowolona spacerowiczka' i 'Molka od dupy strony' złapana przez fotografkę podczas Dog Fun Fest :) 






3 komentarze:

  1. ale jajca z tym koncertem.. :) tak bywa...
    czekam na relację z sesji...
    aha a co to jest to śpiewanie techniką SLS ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o Speech Level Singing, czyli o śpiewanie na poziomie mówienia. To bardzo fajne podejście, bo szczególnie początkujący wokaliście, bardzo często popełniają błąd polegający na tym, że gdy chcą śpiewać, jakoś zupełnie nienaturalnie ustawiają i napinają gardło, a śpiewać powinno się na luzie i intuicyjnie, tak jak mówimy.
      Możesz sobie więcej tutaj poczytać o tym: //pl.wikipedia.org/wiki/Speech_Level_Singing

      Usuń
  2. hehe no to przygody mialas niezle no a co tak i czasem bywa ze cos idzie nie tak jak powinno:) moj piesek tez szaleje nie ma co ;d najgorsze jest to ze kopie w ogrodzie konkretne dziury tym swoim noskiem:D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń