31 sie 2016

ANITA LIPNICKA & BEADY BELLE

         Nieprzewidywalność - to słowo, które opisuje wszystko, co się ostatnio dzieje....

         Jakieś 2,5 roku temu byłam na koncercie artystki, która jest dla mnie od zawsze wyjątkowa. Obok Edyty Bartosiewicz, to właśnie Anita Lipnicka jest dla mnie guru jeśli chodzi o naszą scenę muzyczną. Bo to nie tylko świetna wokalistka, ale przede wszystkim wspaniała poetka (tekściarka byłoby pojęciem zbyt banalnym w kontekście Anity) i kompozytorka, która w pięknym stylu, z wrażliwością i subtelnością, których jej zazdroszczę, opowiada poruszające historie i dzieli się swoimi cennymi refleksjami. Wiem jak wielu fanów pamięta jej stare przeboje. Ja też je pamiętam i kocham. Ale jeszcze cenniejsze jest dla mnie to, co tworzy dziś. I to jest genialne, że Anita rozwija się jako artystka w taki sposób, że wciąż chcę za nią podążać jako fanka. Nie płynie w morzu komercji, ale konsekwentnie tworzy piękne piosenki, produkując je w niebanalny i stylowy sposób. Jej płyta sprzed 3 tal zatytułowana "Vena Amoris" to krążek światowy i ponadczasowy. Dla mnie prawdziwy do szpiku kości, który nieraz przeorał mi duszę i wdarł się w krwioobieg tak jak lubię. Boli mnie, że niespecjalnie zauważony przez massmedia dotarł jedynie do "szperaczy". Choć to w sumie bez znaczenia. Wartości Anity i jej piosenek nie trzeba potwierdzać niczym. Ma swoją widownię, a ja jestem przekonana, że wielu starych fanów, powróci do niej podczas jesiennej, przekrojowej trasy koncertowej :)

         Pochwalę się nieskromnie, że spotkał mnie ogromny zaszczyt i podczas "Magicznego Zakończenia Wakacji z telewizją Polsat i RMF FM" wraz z Patrycją Łaciną-Miarką zaśpiewałyśmy Anicie chórki. Nasi mężowie grają w zespole Anity, więc zrobił się rodzinny wykon ;) Ale tak nam dobrze w tym gronie, że... trudno, świetnie (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi :)) W każdym razie, dawno nie śpiewałam dla tak dużej publiczności, a uczucie, że jestem częścią czegoś tak pięknego i wartościowego, ogromnie mnie uskrzydliło i uradowało :) Jestem za to ogromnie wdzięczna.
       











Tu nowy singiel Anity "Ptasiek"




         A a'propos pięknych koncertów, kilka dni temu byliśmy z Bartkiem i przyjaciółmi na Beady Belle, którą też szalenie uwielbiam! Posłuchajcie jeśli jej jeszcze nie znacie, bo to dla mnie geniusz wokalny... Kocham!!! :)








12 sie 2016

Ostatnia Strona "MADAME"

       Znowu jestem "Ostatnią Stroną MADAME", więc ponownie polecam Wam sięgnąć po ten pięknie wydany magazyn dla kobiet, którym się chce... :) Nowym numer porusza temat hipokryzji, a wygląda tak:



        Są w życiu momenty stagnacji, gdy bezpiecznej, w miarę przewidywalnej, wygodnej bardziej lub mniej rzeczywistości sobie po prostu trwamy. Są też takie, gdy czujemy, że wszystko się kotłuje i ustanawia na nowo. W tej chwili tego doświadczam. Znajomy grunt staje się niepewny i nieprzewidywalny. Część odpowiedzialności za takie odczuwanie przypisuję hormonom - w końcu po 22 miesiącach karmienia Tymka piersią, zakończyliśmy naszą drogę mleczną. Moje ciało jest jeszcze zdezorientowane, a i mózg obrywa. Ale cieszę się, że Tymek prędko pogodził się z zakończeniem swojej drogi mlecznej, a ja wytrwałam z nim i przy nim, tuląc go, tłumacząc i rozładowując jego emocje, jak tylko potrafiłam. Jestem dumna, że go w tym "odstawianiu od piersi" nie porzuciłam. Bałam się tego jak cholera, ale moje dziecko znów okazało się być mądrzejsze niż matka....
Przez prawie dwa lata czułam się częścią tajemnego kręgu, jaki tworzą kobiety karmiące piersią.... (tu następuje zamknięcie laptopa.... i ponowne otworzenie go kilka dni później). Nagle wypadłam z niego, wlatując prosto do jakiegoś kotła, w którym warzą się skrajne emocje obcych mi ludzi. Nie wiem jak to się dzieje, że od kilku dni bardziej niż kiedykolwiek, atakuje mnie zewsząd zła energia. Na poczcie niczego nie udaje się załatwić, a Pani z okienka zabija mnie wzrokiem. W przychodni też problemy z komunikacją, a ktoś inny patrzy na mnie jak na kosmitę. Na spacerze z Tymkiem jakiś młody kierowca wariat omal nas nie rozjeżdża itd. Za dużo tego na raz! Czuję w środku ucisk i niezgodę na to, żeby tę niechęć, nieufność i nienawiść przechwytywać i żywić swoimi nerwami. Wiem, że gdy skupiam się na jakiejś negatywnej sprawie, przyciągam kolejne złe wydarzenia i emocje. Widocznie tak działa kosmos. Ale niech to się już skończy, bo wystarczy jeszcze moment, a znienawidzę ludzi i ucieknę w dzicz... Zresztą sercem i myślami wciąż jestem jeszcze w Górach Sowich, gdzie spędziłam ostatnio weekend z moją przyjaciółką. Cudownie tam... Las skrywający tajemnicze góry, jezioro, delikatny wiatr na skórze i ta cisza... Najpiękniejsza i najprawdziwsza pełnia. Ommm...


ja i wiatr 

ja i Pat