Leżał i leżał... Już nawet nie pamiętam skąd się tu wziął, ale kiedy tylko otwierałam szafkę w salonie, patrzyłam na ten kawałek filcu i myślałam, że muszę coś z niego zrobić. No więc zrobiłam wczoraj dwie kopertówki (a dziś dorobiłam kolejne dwie i jest już taki komplet :)
Z jedną od razu poszłam wieczorem na koncert, a na FB nie wiem już ile koleżanek zadeklarowało, że też takie chcę :) To mega miłe, kiedy coś, co wyłazi Ci spod palców komuś się podoba. Ale chyba muszę zaliczyć jakiś kurs wyceniania swoich rzeczy i brania za nie kasy, bo kupując wszystkie materiały (niby pierdółki, ale jak je zbierze do kupy, to jedna swoje kosztują) słabo wyjdę na rozdawaniu wszystkiego... Moja Sis się ze mnie nabija. Ale póki co nie czuję, że te rzeczy są zrobione na tyle profesjonalnie, żeby je sprzedawać, więc to dla mnie niezręczne. Ale z drugiej strony, są wspomniane materiały i wiele godzin mojej pracy. Przyjemność wielka, ale mój czas i ból pleców od schylania się, chyba jednak też cenny... Bartek też się ze mnie śmieje, że chętnie bym jeździła na wszystkie charytatywne koncerty w tym kraju, włącznie z tymi, które charytatywne nie są. Bo gdy ktoś mnie pyta o stawkę za koncert, zaczynam przebierać nóżkami i rozglądać się dokąd mogę uciec. Ale na szczęście mam mężczyznę, który ogarnia stronę finansową znacznie lepiej niż ja, więc póki co mamy gdzie mieszkać :P Ps. Jest ktoś chętny do pomalowania ścian w salonie? ;)
Alu! Przepiękne kopertówki! Jak ustalisz cenę to ja się piszę! Poważnie! Szanuję Twój czas, wkład i pieniązki! Chciałabym tę szarawą;) A masz również czarne? Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńSuper kopertówki, sama miałam się za takie zabrać ale nigdy nie starcza czasu ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚliczne :-)
OdpowiedzUsuńbardziej funkcjonalne( po napełnieniu wnętrza) byłyby gdyby dolne boki przeszyte były pod skosem:)-sutasz fajny
OdpowiedzUsuńAnia