28 cze 2014

szpital w Niebielandii...

       Jak nie urok to ... No właśnie. W ubiegłym tygodniu trafiłam do fizjoterapeuty. Po dwóch przepłakanych z bólu nocach, podczas których przyjęłam w łóżku wszystkie możliwe pozycje w jakich można spać, nie miałam wyjścia i musiałam szukać pomocy. Na szczęście znajoma Duola - Asia, poradziła mi do kogo mam się udać. I tak trafiłam do rewelacyjnego fizjoterapeuty, który na co dzień współpracuje ze sportowcami, a sam jest Alpinistą. Przepłakałam całą wizytę. Nie temu, że mnie coś bolało, ale temu, że chłopak miał tak niesamowite podejście do mnie. Rozładował mnie emocjonalnie i czułam, że zdjął ze mnie ze 2 kg stresu. Jeśli chodzi o doraźną pomoc, ze względu na mój stan miał mocno związane ręce. A okazało się, że jest co naprawiać. Dwa kręgi nie tam gdzie być powinny, odcinek lędźwiowy, tam gdzie powinien być wygięty - u mnie prosty, a do tego przemieszczony kawałek żebra. Jest więc nad czym pracować w przyszłości, a ja od tamtej pory chodzę jak robot, starając się nie rotować i nie schylać zbyt wiele, żeby nie obciążać tego biednego kręgosłupa, który ma w dodatku 8 kg do dźwigania więcej... W każdym razie mój ratownik fizjoterapeuta delikatnie rozluźnił napięcia w plecach i okleił mnie pięknymi, jaskrawo-różowymi plastrami, które rzeczywiście dają ulgę. Dostałam przykazanie jak spać, a Bartek, jak mnie głaskać i masować :) Fajnie się teraz mam :P
       Na domiar złego przeziębiłam się. Kupiłam tabletki do ssania i syrop - jedyne z dostępnych na rynku dla kobiet w ciąży i myślała, że szlag mnie trafi. 40 zł wyrzuciłam na syrop glukozowo-fruktozowy z trującym kwasem cytrynowym. Do tego mała ilość malin, czosnku i czegoś tam jeszcze. Generalnie pic na wodę fotomontaż. I jeszcze mają tupet pisać na froncie opakowania "bez cukru". No tak, cukru samego w sobie nie ma, ale jest jeszcze gorszy syf. Wywaliłam to w cholerę. Tabletki nie wiele lepsze. Na szczęście mam koleżanki i sąsiadki, które jak tylko dowiedziały się, że jestem chora, zalały mnie wspaniałościami domowej roboty. I tak oto od wczoraj chleję syrop z mniszka lekarskiego, z lipy i dębu, malinki i żurawinę domowej roboty. Do tego czosnek, miód i imbir oraz "lipna" herbatka :) Jest trochę lepiej. O, taki mam arsenał naturalnych medykamentów:



       Dziś mamy z HooDoo dwa koncerty. Pierwszy we Wrocławskiej Mediatece, a drugi w Malczycach. Obym się czuła wieczorem przynajmniej tak jak teraz. Głos słychać, że chorawy, ale bardzo chcę zaśpiewać... A już za tydzień koncert w Międzyzdrojach, którego wyczekuję jakoś wyjątkowo bardzo, bo to mój solowy z nowymi piosenkami i będziemy grać w dużym składzie, z dęciakami :) W dodatku to w "naszym" mieście, bo w zasadzie tam się poznaliśmy z Bartkiem. Myślę, że jak będzie ładna pogoda, to zostaniemy sobie tam jeszcze kilka dni po koncercie. Ok, pochwalę się jeszcze tylko moimi Air Maxxami urodzinowymi, które wreszcie dotarły. Wczoraj przetestowałam i potwierdzam wygodę :) Bartek mówi mi teraz "złociutka" :P




      Miłego dnia wszystkim! :)  Tak na zakończenie mój dream team:







18 cze 2014

Dzień Dobry kopiący brzucholu...

         Glukoza z miodem, cukrem i ksylitolem trochę wyszła z tego materiału, ale co tam ;) Molka gwiazdą TVN'u! :) I dla mnie hasło dnia "Po przerwie Ala Janosz zostanie mamą":) Tutaj link do dzisiejszego filmiku, który poleciał w DD Tvn:  Dzień Dobry TVN - Znamy płeć dziecka Alicji Janosz, a poniżej kila fotek zrobionych przez naszego wujcia Świętego :)





         Sukienkę taką piękną usteczkową uszyła mi moja Ania z EmEm Szop'u

        Już zdradziłam, że będzie synuś :) A synuś wczoraj tak mnie w żebro kopnął, że po powrocie z jogi nie byłam w stanie ani jakkolwiek usiąść, ani się położyć. Czy to załapuje się aby na miano przemocy w rodzinie? :P Jak mnie kopniak tak sparaliżował (jakoś trefnie w żebro, albo w jakiś nerw oberwałam, cholera wie), to ja sobie nawet nie wyobrażam, jaki jest ból porodowy... Chwała Wam wszystkie matki, co już swoje dzieci urodziłyście! 

       Dziś wieczorem na Szkole Rodzenia mamy zajęcia z pediatrą i ponoć ma być poruszany temat szczepień. Naczytałam się wiele na temat powikłań poszczepiennych, ale chyba bardziej bałabym się nie szczepić niż zaszczepić (oczywiście tylko i wyłącznie w 100% zdrowe dziecko). Ciekawe co pediatra na ten temat powie... Bo koleżanki matki mają totalnie skrajne zdania. I bądź tu mądra... 


Ps. Dziękuję Pani Joannie ze Szkoły Rodzenia i wszystkim parom, które zgodziły się, żeby ekipa z TVN'u mogła nakręcić fragment z zajęć. Poprzeszkadzaliśmy niechcący... Dzięki wielkie za wyrozumiałość! 




13 cze 2014

Była sypialnia, jest pokój dziecinny :)

          Kupiliśmy wczoraj łóżeczko dla maleństwa! Tatuś poukładał "lego dla dorosłych" raz dwa, a frajda przy tym była taka, że zastanawiałam się, czy mu go w nocy nie zdemontować, żeby rano jeszcze raz mógł je poskładać ;P Dziś rano natomiast dotarła do nas mega paka z La Millou i po prostu zwariowałam z zachwytu :) Tak bym już chciała, żeby nasze dzieciątko było już tu z nami... <3
Długo miałam wrażenie, że nasza sypialnia jest jeszcze nie do końca urządzona, ale nie wiedziałam co tam jeszcze wstawić, żeby jej nie zagracić, a żeby było ładnie i przyjemnie. Teraz jest wprost idealnie :) Mam totalną frajdę z tego udziecinniania przestrzeni. Jak to się nazywa? Syndrom urządzania gniazda? Czy może po prostu infantylizacja, która wreszcie jest właściwie uargumentowana...




         Popołudniu zrobiliśmy z moim zespołem pierwszą próbę nowego materiału. Nie wiem czy swoje turbo doładowanie tłumaczyć wpływem muzyki, czy hormonami, ale cokolwiek na mnie działa, to działa i to bardzo dobrze :) Choć teraz już padam na pysk i chyba sama zasnę dziś jak bobas... 

       Jutro gramy koncert z HooDoo na Dniach Rudy Śląskiej, a w niedz. Bartek wybywa na kolejny koncert, a do mnie wpadną koleżanki. Ma być piękna pogoda, więc urządzimy sobie babskie popołudnie w ogródku. W pon. będę mieć w domu ekipę z DDTvn (emisja w śr.) więc muszę jeszcze jakoś dom ogarnąć, tylko nie wiem kiedy... Boże! Mam teraz tyle pomysłów i tyle planów! Z moją Anią z EmEm Szop'u jakoś się tak napędzamy nawzajem. A ja zebrałam odwagę, żeby zacząć realizować projekt, który od lat chodził mi po głowie. Jeszcze nic Wam nie zdradzę poza tym, że będzie on miał związek z najfajniejszymi ludźmi świata (czyt. z dziećmi :)), ale wiem, że to będzie coś wyjątkowego. 

Spokojnego wieczoru wszystkim... Ja się chyba walnę do łóżeczka z sowami LaMillou, bo przecież muszę przetestować, co czeka moje dziecko ;) Tylko muszę sprawdzić ile kg to Ikeowskie łóżeczko utrzyma i wykombinować, jak ja się tam wgramolę, bo zręcznościowo jest mi coraz bliżej do zawodnika sumo, aniżeli do baletnicy... 

      


11 cze 2014

HooDoo acoustic 4 i chwila w Pszczynie


      W minioną sobotę pojechaliśmy z Pat, Barkiem i Łosiem wystąpiliśmy w akustycznym wokalno-gitarowym kwartecie jako reprezentacja naszego HooDoo Band'u :) Zagraliśmy w Parku Chorzowskim przed Dżemem, który koncertowo obchodził swoje 35-lecie. Zapraszam do posłuchania tutaj: YouTube - HooDoo acoustic 4 "Fire".



      Uwielbiam takie granie coraz bardziej, bo w takich oszczędnych instrumentalnie składach czuję większą uważność (moje ulubione słowo mojego nauczyciela jogi :)) każdego z muzyków. Lubię tę subtelność akustycznych piosenek. W kolejnych moich solowych koncertach zrobimy więc taki fragment, w którym zagramy ze dwie piosenki właśnie tak akustycznie, blisko i intymnie. Myślę, że to będzie fajny moment i odmiana od reszty utworów, które gramy w dużym składzie z dęciakami i prawdziwym przytupem :)

      Dwa dni spędziłam w Pszczynie. Rodzice zrobili mi imprezę urodzinową nr 2, a że była też moja siostra z córeczką, byłam w siódmym niebie :) O, taka już wielka jest moja Em :)



      Odwiedziłyśmy z Sistą oczywiście Pszczyński lumpeks i nakupiłam milion rzeczy dla maleństwa. Ceny zdecydowanie niższe niż w TKMaxx :P Co prawda, nie są to nowe rzeczy, ale znalazłam w świetnym stanie, śliczne bodziaki m.in. z Benettona i Gap'a, więc się ucieszyłam. Orzechy do prania i olejek z drzewa herbacianego do odkażania już czekają ;) Jeszcze tylko musimy zmienić pralkę na jakąś lepszą, żeby pranie było bardziej ekonomiczne, bo nasza pralka to już emerytka... Asia dała mi też sporo rzeczy od Amy, więc w komodzie maluszka robi się coraz ciaśniej :) Przyszły już do nas zamówione pieluszki wielorazowe, a teraz czekam na cały zestaw akcesoriów z LaMillou, na którego punkcie zwariowałam. Przepiękne kocyki, otulacze, pościel itd. Pochwalę się jak dotrą :)

      Uciekam, bo mam dziś pierwsze (w zasadzie to trzecie, ale na dwa poprzednie spotkania nie mogłam pójść) zajęcia w Szkole Rodzenia. Czuję się, jakbym szła na randkę... :P

     




5 cze 2014

Urodzi-nowo

          Udało się! :) Bartek planował zakończyć prace nad moją nową płytą w dniu moich urodzić. Jednodniowy poślizg to żaden poślizg ;P Dziś spędziliśmy kilka godz. u Roberta Szydło, który miksował, a teraz jeszcze masteruje całość i muszę Wam powiedzieć, że z dumą siedziałam w jego studio słuchając naszych piosenek, które brzmią (jak to Bartek mawia) elegancko! :) A skoro mi się podoba coś mojego i bez krępacji chwalę się tym, to znaczy, że naprawdę jest dobrze, bo zazwyczaj mam z tym problem ;) Jak kiedyś uda nam się znaleźć wydawcę i płyta się ukaże, to sami się przekonacie :) Ale póki co bez ciśnienia.

          Wczoraj miałam cudowne urodziny :) Z samego rana przypomniałam sobie, że w ubiegłym roku byliśmy o tej porze w Japonii i akurat przenosiliśmy się z Tokyo do Kyoto na kilka dni. Pamiętam z tego dnia, że w Shinkansenie poznałam przesympatyczną, starszą Japonkę, która mieszkała od lat w Niemczech, a nasza rozmowa angielsko-japońsko-niemiecko-polska to był istny majstersztyk, zakończony śpiewaniem kolęd w tych wszystkich językach ;)
Przy stacji metra, pamiętam, że kupiłam Japońskie wydanie Vogue'a dla mojego przyjaciela. Wieczorem poszliśmy z przyjaciółmi na kolację do restauracji, a później piliśmy pyszne, morelowe winko na ulicy... :) Było bosko. Ale wczoraj też było wspaniale! Dzięki wielu cudnym ludziom, jakich mam tu we Wro, dzięki ogromnej ilości dobrych życzeń, jakie przypłynęły do mnie z różnych stron świata, no ale głównie dzięki mojemu mężowi, który jest naj :)

Wieczorem mieliśmy w domu rekordową liczbę osób, bo na moją imprezę urodzinową (taaak, ostatnie urodziny z dwójką z przodu...) wpadło 21 osób. Z nami 23 plus ADHD będące wszędzie (czyt. Molly). Zrobiliśmy grilla i szwedzki stół, który sprawdził się idealnie. Niezawodna Ulcia zrobiła pyszny super hiper zdrowy tort z masy jaglanej na migdałowym spodzie, który udało nam się uwiecznić tylko na jednym zdjęciu. Moje eko ciacho (również jaglane, ale smakowało całkiem inaczej i było podane z domowej roboty żurawinową konfiturą) też zniknęło w mgnieniu oka.



Ze sprzątaniem, koszeniem trawnika i przygotowywaniem owocowych szaszłyków, sałatek i innych pierdół wyrobiliśmy się idealnie! Stwierdzam, że jesteśmy z Niebielem świetnie zgrani w tych domowych wszystkich sprawach :)

         Ciekawe jak zgrani będziemy na szkole rodzenia, do której wczoraj powinniśmy byli pójść po raz pierwszy... Póki co ciężko zgrać się terminowo, bo ciągle mamy jakieś wyjazdy poza Wro, a to na koncert, a to na warsztaty, a to na jakieś nagranie, czy w ważne odwiedziny... Ale damy radę. A'propos dawania rady - naliczyłam właśnie, że czytam jednocześnie 4 książki, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. Nie wiedziałam, jak ludzie ogarniają co jest w której, bo myślałam, że wszystko musi im się mieszać. Okazuje się, że nawet mój "ciężarny mózg" ogarnia wszystko z łatwością, może dla tego, że temat każdej z książek jest ten sam - bobas :)

         Dziś ukazał się też spot o którym Wam pisałam. Na moim oficjalnym FB już go zjechano, ale ja to traktuję ideowo, a idea mi się podoba, więc przez pozytywne nastawienie patrzę na to łagodnym okiem. Spot jak spot. Fenomenalny nie jest, ale jakiś mega zły chyba też nie.

Sami zobaczcie pod tym linkiem:
https://www.youtube.com/watch?v=2SDBcV3Iavc

Miłego wieczoru! :)

Ps. W najbliższą sob. gramy jako HooDoo super hiper akustycznie (bo tylko gitara akustyczna i 3 wokale) w Parku w Chorzowie, gdzie później zagra Dżem z okazji swojego 35-lecia istnienia. Wpadajcie, jeśli macie niedaleko :)

3 cze 2014

Ostatni wieczór 28-latki...

      Zeszły pt. miałam dosyć pracowity, a ze względu na podróż i ilość zajęć, również męczący. Nagrywaliśmy m.in. z Małgosią Ostrowską, Andrzejem Krzywym i Olkiem Klepaczem piosenkę "Kocham Wolność" Chłopców z Placu Broni oraz krótki spot telewizyjny.


Przed nami jeszcze zdjęcia do klipu. Choć nagranie odbyło się na zamówienie Narodowego Centrum Kultury było non-profit, ale uznałam, że temat ponad podziałami politycznymi, wart jest tego, aby polecieć do Wawy wziąć w nim udział. Choć powiem szczerze, że nie sądziłam, że stres związany ze zmianami ciśnienia i moim "stanem wyjątkowym" będzie kosztował mnie tak wiele. Tym bardziej, że obsługa Ryanaira pozostawiała wiele do życzenia. Zero chęci pomocy. Jedynie szybkie sprawdzenie, czy aby nie jestem już w zbyt zaawansowanej ciąży i nie przysporzę kłopotów podczas lotu. Ale wracając do meritum, 4 czerwca 1989 miałam czwarte urodziny, więc nie miałam pojęcia, jaki przełom się dokonał... Jutro znów mam urodziny, ale już tym razem rozumiem, dlaczego 4 czerwca to dzień ogromnej radości nie tylko z ich powodu :) Tylko... czy my rzeczywiście jesteśmy wolni? Czy to aby nie pozorna wolność, czyli zniewolenie idealne...?

      Po nagraniach miałam wywiad dla jednego z portali, po którym naszła mnie refleksja, że o tym co robimy w życiu i czy jesteśmy tzw. ludźmi sukcesu, nie decyduje talent czy umiejętności, ale brak kompleksów, a co za tym idzie - pewność siebie i przebojowość oraz fart. Nie uważacie tak? 
Stanę na głowie, żeby nie zakompleksić mojego dziecka, ale pomóc mu zbudować solidne fundamenty do tego, żeby było odważne i nie bało się smakować życia. Bo ciepłe kapcie są dla emerytów, którzy chcą już odpocząć i wolą wspominać aniżeli doświadczać. 

     Z Wawy wróciłam w sob. wieczorem, a w niedz. pograłam z moją sąsiadką i jej córką do Teatru Animacji w Jeleniej Górze-Cieplicach, gdzie po występach podopiecznych fundacji, a przed koncertem Mietka Scześniaka zaśpiewałam swoje dwie piosenki. Była to Gala Charytatywna "Vip-y dzieciom", organizowana przez fundację Bliżej Gwiazd. Moim zdaniem cała działalność fundacji, to rewelacyjna inicjatywa. Wspierają utalentowane dzieciaki, ze szczególnym wskazaniem na dzieci niepełnosprawne, dla których kontakt z muzyką jest formą terapii. Wiem, że to nie moje ostatnie spotkanie z tą fundacją i jej podopiecznymi. Mam nadzieję, że będę mogła poprowadzić dla nich warsztaty wokalne, bo na bank wiele się od siebie nauczymy. 

    Wracając do nas na wieś... :) Odkryłam po drodze z centrum cudny sklepik z ekologicznymi warzywami! :) A dziś kupiłam od koleżanki, która założyła firmę Bezglutenowe Mamy pierogi z mąki gryczanej. Myślę, że to fajny pomysł na biznes, a pierogi super, więc polecam :) 
A;propos jedzenia, jutro wpadnie do nas trochę znajomych. Planowaliśmy z okazji moich urodzin zrobić grilla, bo do wczoraj iPhony utwierdzały nas w przekonaniu, że środa będzie ciepła i słoneczna. Dziś to wyobrażenie legło w gruzach. Ale jakoś wybrniemy... Zdam Wam później relacje :) Jenyy, jeszcze tylko przez 2h mam 28 lat.... Alalalalalalalallalaalaaaaa.... Tylko czym ja wzniosę toast? Chyba koktajlem truskawkowym, który właśnie chlejemy z Niebielem ;)