16 sty 2014

wymiana energii jak paliwo potrzebne do życia

        Podziwiam wszystkie Matki Polki! Jak Wy to robicie, że poza wychowywaniem dzieci (co już jest zajęciem pełnoetatowym) znajdujecie czas na pracę, prowadzenie domu, realizowanie swoich pasji i życie towarzyskie. My za 1,5 miesiąca wchodzimy do studia, więc pracujemy teraz w domu nad piosenkami. Próbuję tworzyć jakiś system pracy, ale z weną jest tak, że systemy ma w zadku. I kiedy coś trzeba - nigdy jej nie ma. A gdy nie trzeba - też nie zawsze się pojawia.... Ale łapiąc totalnego doła, uchwyciłam się moich koleżanek - wspomnianych wcześniej Matek Polek i postawiłam je sobie za wzór. Skoro One sobie radzą, to czemu ja, nie mając jeszcze na swoich barkach takiej odpowiedzialności i tylu obowiązków, użalam się nad sobą i panikuję, że nie podołam nowym tekstom czy melodiom. Więc wyszłam do ludzi, z moją cudowną Ulą, która zaraz obok Suzie Fondy (wspaniałej skrzypaczki i czarodziejki kulinarnej, która zabiłaby mnie, gdybym o tym nie wspomniała ;)) tworzy przepyszne, a przy okazji mega zdrowe dania. Na dowód tego co piszę, odsyłam Was do jej strony Inspirujące K'uli'NARIA z której sama korzystam i której osobą zachwycać przestać się nie mogę im dłużej ją znam :) 
Wracając do walki ze stanem depresyjnym - poszłyśmy na koncert Kasi Dereń (Jezu! Kaśka jest wybitnie zdolna!!!! I w dodatku bardzo sympatyczna!), który odbył się w magicznej, kameralnej kawiarence o nazwie Nowa Cafe. 


 (Od lewej: Natalia Lubrano, Agnieszka Damrych, Kasia Dereń, me, Ula Ostrowska, Ania Kłys. Wszystkie "młode, zdolne, atrakcyjne" jak mówi hasło mojej uczelni ;))

        Wróciłam do domu szczęśliwsza, bo bogatsza o ponad godzinę pięknej muzyki na żywo w nastrojowym miejscu i naładowana energią, która unosiła się w powietrzu, wymieszana z zapachem cynamonu z mojej kawy. To jest w koncertach rewelacyjne. Mam wrażenie, że gdy muzyka prawdziwie porusza ludzi, oni stają się jacyś inni... Lepsi... Dla otoczenia i dla siebie samych również. Doświadczyłam tego tamtego wieczoru na własnej skórze, bo przestałam aż tak deprymować siebie samą. Efekt był w postaci nowej piosenki, jeszcze tej samej nocy :) Można? Można :) Chyba będę ją musiała zadedykować Kasi, no i sprawczyni całego wydarzenia, równie wybitnej wokalistne - Natalii Lubrano :)


         Co do Matek Polek, od których dziś zaczęłam, to mam wielką obawę co do mojej kandydatury do tego zaszczytnego tytułu. Wczoraj postanowiłam ogolić Molkę. Zapomniałam tylko, że na golarkę jest jeszcze nakładka. Gdy się zorientowałam, było już za późno... przez co mój ukochany dzieciopies wygląda jakby miał chorobę skóry, podczas której wypadają kępy sierści. Dobrze, że jest zimno i na spacery nasza modelka chodzi w kurtce, bo wygląda naprawdę niewyjściowo :/ Ale i tak mnie kocha nad życie. Czym ja sobie na tę jej miłość zasłużyłam...? To chyba pozostanie nieodgadnione do końca świata :) Zwierzęta są wspaniałe, a dla mnie psy szczególnie. Nie uciekam do zwierząt od przyjaźni z ludźmi. Doceniam nasz gatunek, choć czasem chciałabym niektóre osobniki wysłać na księżyc. Ale relacja typu 'Pan i jego pies' jest wyjątkowa i piękna. Niestety, jak to w życiu, nie wszystkie psy mają takiego farta jak nasz śpiący w pościeli białasek (choć wczorajsza zabawa we fryzjera by tego nie potwierdzała) i wiele psów wciąż jest w schroniskach, a tam przez kraty wciąż wyczekuje litości człowieka... Te zwierzaki czują i cierpią... Natalia Grosiak (też ją kocham za to jak i co śpiewa w Mikromusic i za jej wielką wrażliwość) organizuje już trzeci raz koncert PANNY Z DOBRYCH DOMÓW NA RZECZ BEZDOMNYCH ZWIERZĄT, w którego dochód zostanie przekazany Fundacji Dwa Plus Cztery. Serdecznie Was zapraszam na ten występ. Poczytajcie sobie o nim i jeśli możecie, przybywajcie. Będzie sporo fajnych wokalistek i piękne instrumentarium. Tam też z pewnością nie zabraknie tej energii o której przed paroma minutami pisałam :) A ja zaśpiewam m.in. tę nową piosenkę :) Molka leży właśnie zwinięta w precelek i przyklejona do mnie jak rzep i wyczuwam, że też popiera moje wezwanie do uczestnictwa w tej akcji :P A jej się przecież nie odmawia... :) 


     Pochwalę się jeszcze na koniec moimi smoothie z cyklu napoje ogropodobne :P Ten był nr 1 wg Bartka. Zrobiłam go z rukoli, kiwi, pomarańczy, grapefruita, banana i imbiru. Można takie koktajle robić z różnymi sałatami. Dobre wychodzą również ze szpinakiem. Wszystko co zielone - mega zdrowe! Z owocami, słodsze i bardzo wciągające :) A! Dobrze je lekko schłodzić w lodówce. Mi smakują wtedy bardziej.  


3 sty 2014

Podsumowanie życia - a wszystko przez jeden telefon...

         W Sylwestrową noc zagrałam z moim zespołem półtoragodzinny koncert w Busku Zdroju. Sama nigdy nie lubiłam tłumów i mrozu. Może dlatego, że nawet w szpilkach i podskakując, tłum niewiele pozwoli mi zobaczyć, a może temu, że nie znoszę gdy ktoś się na mnie pcha i raczy mnie swoim zapachem lub łokciem między żebra. W każdym razie byliśmy chyba jednym z nielicznych zespołów, które zagrały w tę mroźną noc więcej niż 3 piosenki i to na żywo, więc jestem z nas dumna :) I cieszę się, że przyszło mnóstwo osób, aby świętować pożegnanie starego i powitanie Nowego Roku z nami. Tym bardziej, że konkurencję mieliśmy na trzech kanałach jednocześnie, a chyba wszyscy w kraju wiedzą, że w tym roku w Sylwestra było co oglądać... Przed i po naszym występie, siedząc z moimi kolegami w hotelu, sami śledziliśmy, co dzieje się na wielkich scenach TVP2, TVN'u i Polsatu. Myślę, że idealnym komentarzem do tego co ujrzeliśmy jest wywiad z Krzysztofem Vargą w najnowszym Neewsweek'u, który Wam serdecznie polecam. 

       Natomist Nowy Rok zdążył mnie już bardzo zaskoczyć. Dziś rano dostałam porpozycję wzięcia udziału w programie "Must Be The Music" w roli uczestnika. Moje pierwsze wrażenie to konsternacja i myśl, że chyba ktoś sobie robi żarty. Zaczęłam się nad tym zastanawiać i moje przemyślenia są następujące: Czym miałabym się kierować decydując się na wzięcie udziału w tym konkursie? Tym, że tym razem w show telewizji Polsat mogłabym zagrać ze swoim zespołem własne piosenki? No tak, to jest akurat świetne, móc w popularnej telewizji, w porze znakomitej oglądalności zaprezentować własną twórczość. Ale czy aby móc to zrobić muszę ponownie wziąć udział w wyścigu po wygraną? Czy nie wystarczy że już raz wygrałam? Nie jest to powód do tego, aby prezentować publiczności moją obecną twórczość na rozmaitych koncertach czy w programach, które temu sprzyjają? Bo po porannym telefonie znów niestety przypomniano mi, że w telewizji Polsat moja osoba nie znaczy nic. Co prawda zostałam zaproszona na XV a później XX lecie Polsatu, jednak i w tym drugim wypadku powiedziano mi, że występ mam potraktować jako autopromocję. Ostatecznie dostałam wynagrodzenie za swoją pracę i było bardzo sympatycznie, ale musiałam to "wywalczyć" twardo negocjując warunki udziału w wydarzeniu.
          Nie piszę tego, bo mam o sobie Bóg wie jakie mniemanie. Fakt jest taki, że wygrałam pierwszy w Polsce program typu talent show, a stacja, która go emitowała, przypomina sobie o tym raz na 5 lat, dając mi możliwość zaśpiewania na scenie dwóch wersów piosenki, jak powalczę, to nie za darmo. Ale zastanawiam się dalej...
Może tym razem gdyby udało mi się z moim cudnym zespołem podbić serca publiczności i wygrać, dostalibyśmy jakąś nagrodę. Pamiętając, że w Idolu nie dostałam nawet kwiatka, byłoby świetnie, bo zyskalibyśmy zacny budżet, który z pewnością wykorzystalibyśmy na nagrania i produkcję nowej płyty. 
Ale co pomyśleliby inni uczestnicy, wiedząc, że panna, która wygrała już talent show w tej samej stacji, bierze ponownie udział w konkursie? Na bank zostałoby to odebrane jako jawny układ, mający na celu wypromowanie mnie (niezależnie od tego, jak by nam szło w programie), co byłoby nie fair wobec pozostałych wykonawców. Z drugiej strony, mój ponowny udział w talent show w roli uczestnika, byłby dowodem na to, że jeśli wygrasz, i tak zostaniesz potraktowany nie jako nowa gwiazda (bo chyba celem tych programów jest odkrywanie perełek na scenie muzycznej), ale jako pionek, o którego karierze zapomni się w momencie zakończenia edycji programu. Chyba że za zwrot kosztów (jak moja koleżanka, która właśnie zwyciężyła talent show) zdecydujesz się wystąpić na koncercie Sylwestrowym. 
Nie jestem roszczeniową babą, która każdego dnia rozpacza nad swym losem i niewykorzystaną możliwością zrobienia kariery. Naprawdę jestem szczęśliwa. Mam swoją równowagę w życiu i spokój w głowie, serce wciąż otwarte, a na tyłku jeszcze daję radę siedzieć, choć swoje baty już dostał, może zbyt wcześnie. Robię to co kocham, a kocham dziś nie tylko śpiewać, ale również tworzyć. Jestem w tym niezależna i udaje mi się godzić występowanie w jednym z najlepszych rythm'n'bluesowych zespołów w tym kraju - HooDoo Band i swój solowy projekt. Mieszkam we wspaniałym mieście, gdzie bez fałszywego włażenie komukolwiek w tyłek, muzycy tworzą jedno, wspaniałe, pełne pozytywnych relacji środowisko. Mam genialnego męża, który potrafi mnie wkurzyć jak nikt inny, ale który potrafi mnie też rozbawić i wzruszyć do łez, a co by się nie działo, wspiera mnie i o mnie dba. Mamy dziecioPsa i mieszkanie z ogródkiem, więc mogę chodzić boso po trawie kiedy tylko zechcę, a za oknem nie buczą mi jeżdżące tramwaje. Nasze domowe studio jest coraz bogatsze i możemy już profesjonalnie nagrywać piosenki u nas w domu, a marzyłam o tym od dawna. W zeszłym roku spełniło się moje kolejne wielkie marzenie, bo polecieliśmy do Japonii i Dubaju, a w tym roku planujemy wykonać skok na Bali. Jestem zdrowa i otaczają mnie ciekawi, kolorowi ludzie. Mam w rodzinie wielkie wsparcie. Ćwiczę jogę i zdrowo się odżywiam. Sama jestem sobie szefem. Jeździmy na wiele koncertów i dane nam było już usłyszeć, zobaczyć i przeżyć tyle wspaniałych momentów, że pięknymi wspomnieniami można by obdzielić nie jednego człowieka. Jasne, że zawsze będzie coś jeszcze, czego bym chciała, coś więcej, co bym mogła... Ciągnie się za mną menda o jajecznicy, przeżywam nieszczęścia, porażki i niesprawiedliwości jak każdy, kto jest wrażliwy i umie logicznie myśleć, więc ciężko mu zgodzić się z absurdami, jakich na co dzień na tym świecie nie brak... Ta moja historia z Idolem to spora lekcja, która mam nadzieję, że przydała się nie tylko mnie, ale będzie też przydatna innym, bo utalentowanych i zdolnych ludzi w naszym kraju jest bardzo dużo. Niestety, czasy im nie sprzyjają... Ale cholera jasna. Mimo to, że mam dystans do siebie, bo mam, i mimo to, że chciałabym, żeby więcej osób usłyszało moją muzykę, poczułam się nieswojo i najzwyczajniej w świecie zrobiło mi się przykro. Tę drogę której przejście mi zaproponowano, uważam, że mam już dawno za sobą i wydaje mi się, że jeśli stacja Polsat (lub którykolwiek jej pracownik) z jakiegokolwiek powodu zechciał wreszcie pokazać, że żyję i tworzę i warto się tym dzielić z widzami stacji (bo głęboko wierzę, że taki był powód tego telefonu), powinno to wyglądać inaczej, bo swoje frycowe już zapłaciłam. 
         Reasumując, jest jak jest... Piosenka sprzed 2 lat.



Ponieważ to mój pierwszy wpis w 2014, życzę Wam wszystkiego najlepszego w tym Nowym Roku. Abyście byli zdrowi i jak najczęściej szczęśliwi! :) :) :)